Dzisiejsze naleśniki zrobiłam specjalnie dla chorego męża, który jest miłośnikiem białego sera w każdej postaci. Użyłam sera domowej roboty, ale można też użyć sera ze sklepu. Naleśniki, które pozostaną (o ile jakieś pozostaną) przechowuję w lodówce, a później lekko podgrzewam na patelni i, jeśli skończy się ser, smaruję dżemem.
Składniki na ok. 20 naleśników o średnicy 25cm: 1 szklanka mleka 1/2 szklanki wody 1 szklanka mąki 1 łyżka cukru 1 łyżka cukru waniliowego 3 jajka 70g roztopionego masła
Składniki na nadzienie: 250g sera białego 2 łyżki cukru 1 łyżka cukru waniliowego 2 łyżki śmietany 1 żółtko
Dodatkowo: Śmietana, brązowy cukier i cynamon
Wszystkie składniki na naleśniki umieścić w blenderze i zmiksować. Odstawić na conajmniej 30 minut, żeby ciasto "odpoczęło" i zgęstniało. W tym czasie przygotować nadzienie serowe. Ser rozgnieść widelcem i wymieszać z cukrem, cukrem waniliowym, śmietaną, oraz żółtkiem.
Lekko natłuścić patelnię (tylko na początku, później już nie trzeba) i smażyć naleśniki na średnim ogniu.
Po usmażeniu, naleśniki smarować serem i zwijać, albo składać w trójkąty. Tak przygotowane naleśniki, ułożyć na talerzu, polać śmietaną, oraz posypać cukrem i cynamonem.
Ostatnio polubiłam risotto. Do tej pory jadłam tylko szafranowe, więc tym razem chciałam spróbować czegoś innego. Przepis znalazłam na stronie „Good Food”. Bardzo lubię wędzonego łososia z serem mascarpone i makaronem, dlatego długo nie zastanawiałam się jak zobaczyłam ten przepis. Przygotowanie jest dość szybkie, a danie bardzo smaczne. Polecam zarówno na specjalne okazje jak i codzienne kolacje.
Składniki na 2 porcje:
1 mała cebula
1 łyżka oliwy z oliwek
175g ryżu arborio
1 mały ząbek czosnku
750ml bulionu warzywnego
100g wędzonego łososia
3 łyżki sera mascarpone
1 1/2 łyżki posiekanej natki pietruszki
starta skórka z cytryny
sok z cytryny
sól i pieprz
rukola
Cebulę drobno posiekać i smażyć na oliwie, na małym ogniu przez 5 minut. Dodać ryż oraz czosnek i smażyć jeszcze przez 2 minuty. Gotować ryż przez ok. 20 minut stopniowo dodając po szklance bulionu. Przed dodaniem kolejnej szklanki odczekać, aż cały poprzedni płyn się wchłonie. Ryż należy od czasu do czasu zamieszać.
Łososia pokroić na małe kawałki, odkładając 2 większe do dekoracji.
Gdy ryż będzie już ugotowany, zdjąć z ognia i dodać łososia, ser, natkę i skórkę cytrynową. Doprawić solą i pieprzem, oraz skropić sokiem z cytryny.
W minionym tygodniu obchodziliśmy z mężem rocznicę naszej pierwszej randki. Z tej okazji chciałam przygotować coś specjalnego na kolację, więc zdecydowałam się na homara. Danie pochodzi z Francji i nazywa się „Lobster Thermidor”. Przepis znalazłam w książce „The French Chef Cookbook” (Julia Child).
Ze względu na to, że mięso homara bardzo szybko się psuje, kupuje się je żywe i również żywe gotuje. Na szczęście, sprzedawca w sklepie zaoferował, że sam mi go ugotuje, bo nie wiem czy dałabym radę włożyć go do garnka.
Składniki na 2 osoby:
1 ugotowany homar o wadze ok. 2kg
2 łyżki masła
1 mała cebula szalotka
1/4 łyżeczki estragonu
3 łyżki koniaku
4 duże pieczarki (ok. 100g)
1/2 łyżki soku z cytryny
Składniki na bulion:
części pancerza i szkieletu
1 łodyga selera naciowego
1 mała cebula
2 marchewki
1/3 szklanki białego, wytrawnego wina Wermut
1 liść laurowy
1/4 łyżeczki estragonu
Zaczynając od ogona, delikatnie rozciąć wewnętrzną część pancerza i wyjąć z niej mięso. Pancerz będziemy później nadziewać, więc należy uważać, żeby pozostał w całości. W dolnej części znajduje się samo mięso, należy jedynie pozbyć się wnętrzności.
W tułowiu znajduje się szkielet, który należny opróżnić z mięsa, i zachować na bulion. Na samej górze znajduje się żołądek homara, który przypomina nieduży woreczek, należy go wyrzucić.
Szczypce rozciąć i wyjąć z nich mięso. To samo można zrobić z odnóżami, ewentualnie zostawić je do dekoracji.
Mięso homara pokroić na duże kawałki, ok. 1 cm. Wszystkie kawałki pancerza, poza główną i częściami do dekoracji, wkładamy do garnka wraz z pozostałymi składnikami na bulion. Zalewamy wodą tak, aby zakryła pancerz i warzywa, i gotujemy przez 40 min. Odcedzamy i gotujemy jeszcze przez kilkanaście minut, aż płyn zredukuje się do ok. 1/2 szklanki.
1 1/2 łyżki masła roztapiamy na patelni, dodajemy posiekaną szalotkę i mięso homara. Smażymy przez 3-4 minuty. Przyprawiamy estragonem, wlewamy koniak i smażymy jeszcze przez kilka minut, aż alkohol wyparuje.
Na drugą patelnię przekładamy pieczarki pokrojone na ćwiartki razem z resztą masła, sokiem z cytryny, odrobiną soli i łyżką wody. Dusimy pod przykryciem przez ok. 5 minut. Przekładamy do homara. Jeżeli powstanie jakiś płyn, zostawiamy go do sosu.
W rondelku roztapiamy masło, dodajemy mąkę i podsmażamy przez 2 minuty. Następnie wlewamy gorące mleko z bulionem i energicznie mieszamy trzepaczką. Gotujemy przez minutę cały czas mieszając. W miseczce mieszamy żółtko, gorczycę, pieprz cayenne i śmietanę. Stopniowo ogrzewamy dolewając część przygotowanego sosu, a następnie mieszankę przelewamy do sosu i mieszamy. Gotujemy przez minutę. Doprawiamy do smaku.
2/3 sosu mieszamy z homarem i pieczarkami, a następnie nadziewamy pancerz homara. Polewamy pozostałym sosem. Posypujemy serem i polewamy masłem.
Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni C, wstawiamy homara na górną półkę piecyka i pieczemy przez 20 minut.
Wreszcie nadeszła pora na danie, z którego polska kuchnia słynie w całej Ameryce i dzięki któremu każdy Amerykanin potrafi powiedzieć coś po polsku - PIEROGI!!! (wersja amerykańska - "pierogis").
Przeważnie jak robię pierogi, to robię od razu dużą ilość i część zamrażam. Próbowałam dwóch sposobów zamrażania i wydaje mi się, że lepiej najpierw ugotować pierogi, rozłożyć na talerzu, żeby lekko wyschły z dwóch stron, a następnie włożyć do torebek foliowych i zamrozić. Ciasto nie może być mokre bo pierogi się skleją. Druga metoda, to rozkładanie na talerzu i wkładanie partiami surowych pierogów do zamrażarki. Jak trochę się zamrożą, to należy je przełożyć do torebek, albo pojemników i ponownie włożyć do zamrażarki. Jeżeli robimy dużo pierogów i mamy małą zamrażarkę, to może nam być ciężko zmieścić talerze z pierogami. Jeżeli jakimś cudem zdarzy się że pierogi będą długo leżały w zamrażarce, ciasto może zacząć wysychać i pękać.
Mięso na pierogi powinno mieć trochę tłuszczyku, wtedy farsz nie będzie suchy. Ułatwia to lepienie pierogów, ale również wpływa na ich smak. Ja najczęściej używam łopatki wołowej. Jeśli nie mamy grzybów, można dodać podsmażone pieczarki.
Poniżej przepis na ok. 40 dość dużych pierogów.
Składniki na ciasto:
400g mąki pszennej chlebowej
30g roztopionego masła
250ml gorącej wody
1/4 łyżeczki soli
Wszystkie składniki zagnieść i odstawić na godzinę. Dzięki temu będzie łatwiej się wałkowało.
Składniki na farsz:
1 kg mięsa wołowego z rosołu
30g grzybów suszonych (ja użyłam podgrzybków)
1 średnia cebula
1 łyżka masła
1/2 łyżki oleju
1 jajko
sól i pieprz
Grzyby namoczyć kilka godzin wcześniej. Mięso zmielić maszynką z sitkiem o średnich oczkach. Cebulę pokroić w kosteczkę, a następnie podsmażyć przez kilka minut na rozgrzanym maśle wraz z oliwią (oliwa dodana do masła sprawia, że masło się nie pali). Grzyby wyjąć z wody i również pokroić w kostkę. Wszystko wymieszać w dużej misce razem z całym jajkiem. Doprawić do smaku.
Ciasto rozwałkować na grubość ok. 3 mm i wycinać szklanką kółka. Należy uważać, żeby nie podsypywać za dużo mąką, bo ciężko będzie skleić pierogi. Jeżeli ciasto nie będzie chciało się kleić, należy zwilżyć wodą brzegi.
Na środek kółka nałożyć czubatą łyżeczkę farszu. Następnie złączyć przeciwległe końce i dokładnie skleić. Jeżeli chcemy możemy zrobić dodatkowo wzorek np. widelcem, albo zawijając brzeg pieroga.
Niedawno z lenistwa upiekłam chałki. Tak, z lenistwa, bo nie chciało mi sie jechać do sklepu po dobrą chałkę. Tu, gdzie mieszkam, bardzo trudno kupić dobre, świeże pieczywo, dlatego też od kilku lat prawie nie kupuje pieczywa. Od czasu do czasu zdarza mi się kupić bagietkę. W książce „Artisan Bread in Five Minutes a Day” (Jeff Hertzberg, Zoë François) znalazłam przepis na chałkę, który lekko zmieniłam. Przepis jest na 4 chałki. Można go podzielić i przygotować ciasto tylko na jedną. Ja proponuję upiec od razu 4 i 3 zamrozić, albo zamrozić część ciasta. Próbowałam mrozić zarówno upieczoną chałkę i później ją rozmrażać w piekarniku (ok. 15 min w temperaturze 180 stopni C), jak i mrozić ciasto, które później rozmrażałam przez noc. Rozmrażana chałka była równie pyszna jak świeża, natomiast ta pieczona z zamrażanego ciasta trochę mniej wyrosła.
Wszystkie składniki zagnieść i odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia na co najmniej 2 godziny. Jeżeli jajka są bardzo duże, dodać trochę więcej mąki. Ja ciasto zawsze przygotowuje w moim mikserze i poznaje „na oko” czy potrzeba dosypać mąki. Według mnie najlepsza konsystencja ciasta na pieczywo, które będzie pieczone bez formy, to taka, gdy całe ciasto oblepi mieszadło miksera i miska będzie prawie czysta.
Ciasto podzielić na 4 części.
Z każdej uformować 3 wałeczki o długości 25-30 cm. Złączyć je z jednej strony i zapleść jak warkocz. Końce podwinąć pod spód.
Położyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i odstawić na 30 minut.
W tym czasie rozgrzać piekarnik do 180 stopni C i przygotować kruszonkę. Składniki połączyć rozcierając masło z mąką i cukrem. Jak chałki podrosną posmarować je roztrzepanym jajkiem i posypać kruszonką.
Papryka
pieczona to kolejna potrawa przygotowywana przez mojego męża, podpatrzona u
zaprzyjaźnionego Italiano. Proponuję podawać ją jako przystawkę przed daniem
głównym, albo lekką przekąskę. Proporcje składników nie są bardzo ważne. Można
też pominąć jakiś składnik (poza papryką) jeśli go nie lubimy. Samo
przygotowanie nie jest czasochłonne, ale należy pamiętać, że paprykę się długo
piecze. Z tego powodu danie trzeba zacząć przygotowywać odpowiednio wcześnie.
Można też upiec paprykę wcześniej i później dokończenie dania zajmie już tylko
ok. 15 minut.
Paprykę myjemy, a następnie w całości układamy w naczyniu żaroodpornym. Pieczemy przez ok. godzinę w temperaturze 180 stopni C (można trochę dłużej, musi być miękka). Pieczenie można uznać za zakończone kiedy w całej kuchni będzie smakowicie pachnieć pieczoną papryką.
Po upieczeniu, kiedy papryka wystygnie, zdejmujemy z niej skórkę i pozbywamy się pestek. Następnie kroimy na paski o szerokości ok. 1 cm.
Oliwki kroimy na plasterki, kapary przekrawamy na pół (można lekko posiekać, ważne żeby je otworzyć), czosnek siekamy na drobno, a pomidory kroimy na plasterki szerokości ok. pół centymetra.
Na patelni podgrzewamy 2 łyżki oliwy, dla lepszego smaku można użyć oliwy z pomidorów, i podsmażamy na niej czosnek (przez ok. 2 minuty).
Dodajemy pozostałe składniki i smażymy razem przez kolejnych kilka minut (mąż smaży „na zapach”). Dla lepszego smaku można dodać trochę zalewy z oliwek.
Podawać ze świeżym pieczywem.
Papryka smakuje najlepiej na drugi dzień, kiedy dobrze przejdzie smakiem dodatków, ale bardzo rzadko udaje jej się przetrwać aż tak długo. Zwykle znika zanim zdąży porządnie ostygnąć.
W moim
domowym ogródku wyrosła szałwia. Nie za bardzo wiedziałam co z nią zrobić, więc
postanowiłam poszukać jakiejś inspiracji. Po przejrzeniu kilku przepisów
zdecydowałam się na przygotowanie makaronu z szałwią.
1/4 szklanki tartego parmezanu (ok. 20g) sól i pieprz
Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu. Po ugotowaniu odcedzić pozostawiając ok. 1/3 szklanki wody.
Masło rozpuścić na patelni, dodać drobno posiekany czosnek (można też przecisnąć przez praskę) i smażyć przez ok. 2 minuty. Wycisnąć sok z cytryny, dodać szałwię pokrojoną w paski o szerokości ok. 1/2cm i smażyć jeszcze przez minutę.
Makaron przełożyć na patelnię, wlać pozostawioną wodę z gotowania i zamieszać.
Posypać parmezanem i dokładnie wymieszać. Smażyć jeszcze przez kilka minut, aż powstały sos zgęstnieje. Doprawić do smaku solą i pieprzem.